Przed nami kolejny tom serii „Deadpool Classic” wydawanej przez Egmonta. Jak wypada kolejna część przygód szalonego superbohatera?
Deadpool Classic tom 9 jest ciekawy z kilku względów. Całość składa się de facto „z dwóch części”. Część pierwsza to zeszyty 65-69 oryginalnej serii, która kończy całą historię. Zaś część druga to „pierwsze sześć zeszytów” serii Agent X. Jak się w tym połapać? Fani Deadpoola ogarną temat bez problemów – niedzielny czytacz raczej nie ma czego tu szukać, bo się zwyczajnie w tym zgubi.
Za scenariusz wszystkich zeszytów odpowiada kobieta Gail Simone, która znakomicie odnajduje się w sprośnych, seksistowskich i jadących po bandzie żartach. Ciekawe, czy dzisiaj byśmy otrzymali równie ostre żarty ze strony scenarzystki (pierwotne zeszyty wyszły w 2002 roku).
Odchodząc nieco od żartów, a skupiając się na fabule – „pierwsza część” to walka Deadpoola z agentami i przywódcami dalekowschodniej mafii. I co tu wiele mówić – całość jest przeciągnięta, momentami nudna. Całość nadrabia czarnym humorem i epozidocznymi występami znanych bohaterów. Zakończenie jest po prostu „takie se”. Z kolei w „drugiej części” następuje debiut innej postaci, czyli Agenta X. Dostajemy podobny zestaw żartów, podobny sposób prowadzenia historii (no może nieco więcej tutaj dialogów niż akcji) – nic, co by spowodowało jakiś przełom lub przysłowiowy opad szczęki.
Najgorzej prezentują się rysunki, za które odpowiadają ludzie z Udon Entertainment – mamy tutaj do czynienia z ilustracjami klimatem zbliżonymi do mangi. Wszystko jest mało naturalistyczne – bardziej bajkowe. I totalnie nie pasuje do brutalnego klimatu Deadpoola. Wszyscy wyglądają (Ci dobrzy i Ci źli) jak z kreskówki dla nastolatków.
Reasumując – Deadpool Classic tom 9 to rzecz obowiązkowa dla wszysktich, którzy zbierali poprzednie tomy Classica. Cała reszta może sobie spokojnie całość odpuścić.
- Tytuł oryginalny: Deadpool Classic vol 9
- Scenariusz: Gail Simone
- Rysunki: Udon Studios
- Tłumaczenie: Bartosz Czartoryski
- Wydawca: Egmont 2020
- Liczba stron: 272
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza do recenzji.