„Avengers. Era Khonshu” od Jasona Aarona to kontyuacja serii o mścicielach w cyklu Marvel Fresh. Jak się prezentuje ten komiks? Zapraszamy do naszej recenzji.
Nie ma co się oszukiwać – aby dobrze się bawić i zrozumieć, o co tu tak właściwie chodzi, należy znać pozostałe części. W innym przypadku będzie ciężko się połapać w całości.
W środku znajdziemy łącznie 8 zeszytów, więc możnaby się spodziewać, że scenariusz będzie w miarę sensownie przedstawiony, zaś napięcie odpowiednio dawkowane. Nic bardziej mylnego. Całość jest bardzo chaotyczna, ale wynika to w dużej mierze, że każdy kolejny zeszyt stara się nam pokazać kolejnego superbohatera. To wszystko powoduje, że w sumie żadnemu nie dopingujemy, a całość zostaje za bardzo rozwodniona.
Wszystko się kręci wokół Moon Knighta, który jest superbohaterem niezwykle ciekawym i nie aż tak znanym, jak inni trykociarze z uniwersum Marvela. Aaron Johnson jednak mocno spłyca tę postać.
Wizualnie jest za to naprawdę ciekawe. Nowy Jork skąpany w piasku z zombie-mumiami w tle robi naprawdę fajne wrażenie. Jest mrocznie, ale też trochę zbyt cukierkowo i bajkowo. Taki jednak był ogólny zarys i styl, więc ciężko się tego czepiać. Mimo wszystko – można było pójść w ciut bardziej dojrzałe i mroczne tony.
„Avengers. Era Khonshu” jest bardzo nierówna. Ma momenty, gdy potrafi wciągnąć, by zaraz wręcz zdenerwować pewnymi rozwiązanami. Fani Marvela, którzy śledzą wszystkie eventy – powinni bawić się dobrze, jednak na wiele kwestii należy przymknąć oko.
- Druk: 2023
- Seria/cykl: MARVEL FRESH
- Scenarzysta: Jason Aaron
- Ilustrator: Javier Garrón, Ed McGuinness
- Tłumacz: Marek Starosta
- Typ oprawy: miękka ze skrzydełkami
Dziękuję wydawnictwu Egmont za udostepnienie egzemplarza do recenzji.