Trzecie zbiorcze wydanie „Hellblazera” prezentuje się przepięknie. To opasłe tomiszczo zdobi rewelacyjna okładka. A jak jest w środku?
Mamy do czynienia z ostatnim tomem historii w interpretacji znakomitego scenarzysty Gartha Ennisa, zaś za ilistracje odpowiada cała plejada gwiazd: autorami rysunków są m.in. Steve Dillon („Kaznodzieja”), John Higgins („Strażnicy”) i William Simpson („Sędzia Dredd”). Czy coś mogło pójść nie tak?
Trzeba przyznać wprost, że tom jest bardzo nierówny. Ennis z jednej strony świetnie buduje tło społeczne w otoczce horroru (szczególnie w pierwszej historii), gdzie daje wyraz gorzkiej refleksji na temat Stanów Zjednoczonych (okładka nieprzypadkowa). Czasami jednak całość podana jest zbyt łopatologicznie – tak jakby kierowana była do młodszego czytelnika, co w przypadku serii „Hellblazer” brzmi dość zabawnie.
W kolejnych historiach mamy do czynienia z powrotem do Wielkiej Brytanii i trzeba przyznać, że tutaj jednak klimat jest niepodrabialny. Znów jednak brakuje czasami jakiejś większej subtelności w scenariuszu, gdzie z jednej strony mamy ciekawe rozgrywki psychologiczne, z drugiej – są one dość miałkie.
Całość jest przez to bardzo nierówna i zdecydowanie przypadnie do gustu przede wszystkim wiernym fanom Constantine’a, którzy chcą mieć piekne zbiorcze wydania oraz wszystkim tym, którzy gustują w okultystycznych klimatach. Dzieła na poziomie komiksów Alana Moore’a się jednak nie spodziewajcie.
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza do recenzji.